Jestem typowym „miejskim ogrodnikiem”. Własne warzywa hoduję od dziesięciu lat. Zaczynałam od balkonu na siódmym piętrze bloku w środku miasta, dziś mam własny ogród, a cztery małe warzywniki (w tym dwa na dachu domu) to moje ulubione jego części. Sadzę to, co na co dzień przydaje mi się w kuchni. Moje zbiory zamieniam w pyszne dania, desery i przetwory, zawsze w duchu „zero waste”. Wierzę, że praca z roślinami uszczęśliwia, uczy cierpliwości i dystansu do tego, co nas na co dzień stresuje i spina. To jak wartościowa terapia, tylko nie trzeba za nią płacić, a co więcej – ma się pyszne warzywa za darmo. Dlatego chciałabym zachęcić jak najwięcej osób do stworzenia nawet najmniejszego warzywnika, niezależnie od tego, czy do dyspozycji ma się parapet, balkon czy własny ogród. O tym, jak to zrobić podpowiadam na moim blogu: www.poprostuposadz.pl. Ta nazwa to nie przypadek. Kiedy ktoś mnie pyta, jak założyć własny warzywnik najczęściej odpowiadam: „nie zastanawiaj się, po prostu posadź”. Bo rośliny chcą rosnąć, wystarczy je posadzić i czasami podlewać. Tak, to aż tak proste